środa, 1 maja 2013

But I can't really do a damn thing

I choć zawsze przedstawia się jako AN, to w rzeczywistości, dziewiętnaście... nie, czekaj. Trzydzieści lat temu jakaś kobieta ubzdurała sobie, że syna nazwie Abel, pomimo swojego miejsca zamieszkania. No i dopięła swego, do tego jeszcze dodała Noritoshi i urodziła chłopca, którego skóra była niesamowicie blada, a włosy śnieżnobiałe. Nie miała pojęcia po kim odziedziczył albinizm, choć niecałkowity, bo ślepia posiadał jasnoniebieskie. Później jednak pojawiła się wada wzroku, nie widział nic, co znajdowało się daleko od niego, toteż zakupili okulary, ale wyglądał w nich beznadziejnie, więc pokusili się o soczewki. Drogie, bo zarazem kosmetyczne jak i korygujące, dzięki czemu widział doskonale oraz posiadał upragniony kolor oczu - czerwony. Mając osiemnastkę matka zmarła, a on po niecałym miesiącu został bezdomnym, aż doczłapał się do pobliskiego miasta i dorwał wujka, który zainwestował nieco w bratanka i posłał go do akademii, nie sprawdziwszy jej nawet w internecie.
Tymczasem chłopak słyszał o niej bardzo dużo, był wniebowzięty perspektywą obcowania z siłami nadprzyrodzonymi, więc wybrał losowy kierunek i nazbyt gorzko swej decyzji nie pożałował. Jako osóbka cicha, niepozorna nie ma żadnych problemów z innymi uczniami, nie jest workiem treningowym, ani też nie znalazł dotąd nikogo, kto by był takowym dla niego. Przy bliższym poznaniu ujawnia się maska swego rodzaju sadysty, człowieka pozbawionego umiejętności orientowania się, co jest dobre, a co jest złe. W pewnym momencie przestaje kontaktować, wyłącza się i wraca dopiero, gdy zechce.

| biseksualny | urodzony 19 maja | miłośnik białej czekolady | nieudolny pisarz | fan serialu stargate | ważący niecałe 46 kilogramów | to miejsce będzie rozbudowywane |

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz